Z odpowiedzią na pytanie, dlaczego tak ważne jest poczucie przynależności przychodzi nam m. in. książka pt. "Matka" autorstwa S. E. Lynes. Jest to mroczny thriller psychologiczny, który niedawno miał swoją premierę a idealnie podkreśla, jakie znaczenie w życiu człowieka mają więzi społeczne. Każdy z nas tak naprawdę potrzebuje swojego miejsca w świecie i poczucia, że gdzieś przynależy. Może to być jakaś społeczność, osoba, kraj czy też nawet kultura. Tym razem spotykamy się jednak głównie z objaśnieniem znaczenia przynależności rodzinnej.
A wszystko to za sprawą Christophera Harrisa, którego
poznajemy na stronach tej powieści. Młodego
chłopaka, który ciągle szuka swojego miejsca na ziemi i wśród ludzi. Niestety
nawet we własnym domu czuje się bardzo obco. Brakuje mu tam swobody i poczucia
więzi z rodziną. Ciągle ma wrażenie, że do niej nie pasuje. Trudno jest mu siebie
tam odnaleźć. Jego podstawowa i pierwotna potrzeba poczucia bezwarunkowej akceptacji
i miłości nie zostaje zaspokojona. Nawet sam ze sobą nie czuje się dobrze,
normalnie. Jest nie tylko samotny, ale i zagubiony. Wszystko zaczyna mieć sens
dla niego dopiero wtedy, kiedy na jaw wychodzi prawda dotycząca jego rodziny.
Dla niego to szansa na zyskanie życia takiego, jakiego zawsze głęboko pragnął. To
powoduje równocześnie, że jeszcze bardziej przeżywa kryzys własnej tożsamości
ponownie zadając sobie pytania, które dręczyły go od lat. Kim jestem? Jak mam
na imię? Czy w końcu otrzyma odpowiedzi? Czy wreszcie będzie szczęśliwy i
odzyska wewnętrzny spokój?
"Miał wrażenie, że on, że jego własne "ja"
nabiera ostrości, że jego zarys staje się wyraźniejszy, jak postać wyłaniająca
się z mgły. " *
Ta książka składa się dla mnie tak naprawdę z trzech części.
Pierwsza to mocny początek, który podsyca ciekawość i już na wstępie daje nam
sporo do myślenia głównie o tym, co takiego może się dalej wydarzyć. Właściwie
to zabierasz się za czytanie wręcz z gulą w gardle! Co jednak dzieje się potem?
Niestety kolejno przychodzi irytacja powolnym rozwojem wydarzeń. Fabuła trochę
się rozwleka, zanim zdoła się rozpędzić. Mam wrażenie, że bardziej to odczucie
bierze się mimo wszystko z niecierpliwości wywołanej tak dobrym rozpoczęciem
tej historii. Nie zmienia to jednak faktu, że trzeba będzie zaczekać aż znów
nastąpi przełom i będzie zdecydowanie ciekawiej i intensywniej. A właśnie na to
czekamy chyba najbardziej. Na emocje, na rozwiązanie naszych domysłów i
odpowiedzi na mnożące się w trakcie lektury pytania. Końcówka może zaskoczyć, a
na pewno jest przynajmniej wstrząsająca. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy i
jednocześnie można nazwać ją nieprzewidywalną. Moim zdaniem niektórym czytelnikom
uda się sporo wywnioskować dużo wcześniej. Ja sama nie mogę jednak narzekać, bo
nie zdołałam odkryć wszystkiego. Nie jestem zbytnio oczytana w tym gatunku i
sadzę, że to głównie z tego powodu.
Ciekawą i wartą wspomnienia, jest również sama narracja,
jaką pisana jest "Matka". Radzę zwrócić na nią uwagę podczas jej
czytania. Choćbym chciała… więcej o niej nie napiszę żeby nie popsuć wam ewentualnej
lektury. Niemniej mogę powiedzieć, że bardzo mi się spodobała forma, jaka
została wykorzystana do opowiedzenia tej niepokojącej momentami historii. Jej całokształt
był podszyty mrokiem zbrodni znanego seryjnego mordercy Kuby Rozpruwacza. Wiecie
bądź nie, ofiarami jego ataków zwykle padały prostytutki z nieciekawych dzielnic.
Plusem jest to, że fakty o nim w fabule zostały zachowane przez autorkę. Tak
właściwie wykorzystała ona tylko jego postać i uczyniła z niej postrach dla
kobiet, studentek otaczających głównych bohaterów. Nadała treści przez to kilku
niejasności, które mogą was zmylić w ocenie i sprawić, że będziecie się zastanawiali,
o co w tym wszystkim chodzi. Uzyskała dzięki temu świetny klimat, choć sam
Christopher w jego tworzeniu miał swój osobny wkład. W moim odczuciu był dosyć ciekawą
osobowością, pomimo że nie wiedziało się do końca czy się go lubi, czy nie. Jego
osoba wywoływała dosyć skrajne odczucia. Ostatecznie we mnie częściej odzywała
się irytacja i żal, co do niego. Poza
tym z jego postacią można się utożsamić, bo odzwierciedla ona problemy wielu
młodych dorastających ludzi, którzy jeszcze ciągle odkrywają siebie i to, czego
od życia chcą i oczekują.
"Nie piszę, by przebaczyć. Jestem poza przebaczeniem.
Piszę, żeby zrozumieć. I może osiągnąć spokój." *
Nie brakuje w tej książce emocji! Mnie zdołała przytłoczyć
bardziej, niż oczekiwałam. Nie jest to pozytywna i przyjemna lektura na poprawę
humoru, ale na pewno warta przeczytania. Skłania do wielu przemyśleń i
pokazuje, jak ważne jest pielęgnowanie wszelkiego rodzaju więzi z drugim
człowiekiem. Zaniedbania mogą prowadzić do naprawdę tragicznych skutków, czego stajemy się świadkami zagłębiając się w fabułę i losy bohaterów. Dbajmy więc o swoje relacje z innymi, zwłaszcza o te rodzinne i przyjacielskie. Każdy człowiek niezależnie od wszystkiego potrzebuje być kochany, rozumiany, akceptowany
i gdzieś przynależeć.
"Mógłby ją kochać - dlaczego nie? A ona mogłaby kochać
jego. Czy to było takie niemożliwe? Byłoby pewnie inaczej, niż jakby go
wychowywała, ale jednak... łączyłaby ich linia ratunkowa, wiążąc jedno do
drugiego. Czym był ten zwój w jego piersi, jeśli nie tą liną, jedwabnym
sznurem, który mógłby jej rzucić i powiedzieć:
"Masz. Chwyć to. Ratuj
mnie." " *
Wydawnictwo: Vesper | Rok wydania: 2019 | Liczba stron: 324
Moja ocena: 8/10 | rewelacyjna
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Vesper.
_________________________________
* "Matka" S. E. Lynes, przekład: Marek Król