Niekiedy zdarzają się takie książki, że trudno cokolwiek o nich napisać i dla mnie taką jest właśnie „Zatrutka”. Mam wrażenie pustki po jej przeczytaniu, bo jej fabuła rozkręcała się bardzo powoli i bez większych sensacji. Osobiście wolę nieco dynamiczniej rozwijającą się akcję, ponieważ wtedy łatwiej jest wciągnąć mi się w lekturę. Tym razem mi tego zabrakło, przez co czytanie zajęło mi więcej czasu. Nie powiedziałabym jednak, żeby ta historia na tym kompletnie straciła. Ona raczej dzięki temu nabrała tajemniczego charakteru. Autorka zbudowała niezły klimat zyskując bazę do tego, by był to naprawdę ciekawy thriller psychologiczny. Po drodze tylko czegoś zabrakło, by mógł on w końcowym rozrachunku takim się stać… Mimo tego, że doceniam tę książkę za zawarte w niej przesłanie, to nie sądzę jednak by pozostała ona w mojej pamięci na dłużej i żebym kiedyś chciała przeczytać ją raz jeszcze.
„Jesteśmy tylko ludźmi: błądzącymi, czasami okrutnie samotnymi.” **
Czy Anna naprawdę popełniła samobójstwo zostawiając go z córeczką? Była do tego zdolna? Czy depresja poporodowa wpłynęła na jej decyzję? Gdzie się podziała? Dlaczego nie odnaleziono jej ciała? Czy policja będzie w ogóle jej szukać? Multum pytań roi się w głowie Piotra odkąd zniknęła jego ukochana, a odpowiedzi brak. To właśnie ich poszukiwanie da życie tej historii. Za wszelką cenę chcąc odnaleźć żonę, Piotr odkryje mroczne tajemnice jej przeszłości. Czy da radę je udźwignąć? A może prawda będzie zbyt bolesna, żeby sobie z nią poradzić?
„ – Emocje bywają złym doradcą. – Ton jego głosu stał się nieco cieplejszy, bardziej ludzki. – Potrzeba czasu, żeby opadły i pozwoliły zobaczyć więcej.” **
Fabuła, jaką wymyśliła autorka dawała okazję ku temu, by była to naprawdę poruszająca podróż w głąb zakamarków ludzkich dusz. Szkoda, że zupełnie nic nie poczułam. Bohaterowie byli bez wyrazu, mało chwytliwi emocjonalnie. Ich wewnętrzne rozterki, problemy i ból, jaki odczuwali spłynęły po mnie jak woda po kaczce ***. Nie wywołały burzy w moim sercu rozdzierając je na pół, a tak powinno się stać patrząc na bolesne doświadczenia, z jakimi musieli się zmagać. Żeby czytelnika autentycznie rozrzewnić nie wystarczy tylko opisać coś dramatycznego. Trzeba jeszcze tymi emocjami tchnąć swoich bohaterów, żebyśmy mocniej potrafili zaangażować naszą empatię i bardziej się wczuć. Zawiodły mnie skąpe dialogi. Jestem przekonana, że ich rozbudowa poprawiłaby więź odbiorcy z postacią. Zabrakło sytuacji, w których można by poczuć z nimi jedność. Zbyt wiele retrospekcji, spowolnień akcji, zapisków z pamiętnika, zamiast teraźniejszych przeżyć. Mnie trudno było doszukać się w niej jakiejkolwiek głębi. Mozolny przebieg wydarzeń doprowadza nas po prostu do przewidywalnej puenty. Dopiero przy końcu natchnęło mnie do rozmyślań. Przekaz, jaki starała się zawrzeć Pani Ewa jest ważny, ale powinno się go lepiej zespolić z opowiadaną historią. Należałoby wyzbyć się takiej sztuczności, przez którą mamy wrażenie jakby wydarzenia były pisane pod refleksję, a nie refleksja naturalnie płynęła z wydarzeń…
Niemniej warto zwrócić uwagę na to, do jakich wniosków chciano nas doprowadzić. Mamy zobaczyć, jak łatwo jest zatracić swoją prawdziwą twarz udając kogoś innego. Często zakładamy maski, których z biegiem czasu nie potrafimy już zdjąć. Stają się one naszym codziennym kamuflażem, chroniąc nas przed rzeczywistością, której nie możemy stawić czoła będąc sobą. Coraz częściej ukrywamy się za bezpieczną kurtyną, nie dając nikomu tak naprawdę się poznać. Jest nam trudno być przed innymi tymi, jakimi jesteśmy przed samym sobą, ale powinniśmy się o to starać. Musimy dać sobie szansę na to by odnaleźć ludzi, którzy zaakceptują nas takimi, jakim jesteśmy. Zdejmijmy maski! Poznajmy się lepiej.
Z taką refleksją was zostawiam i równocześnie zachęcam byście mimo wszystko dali szansę tej książce. Nie dość, że zbiera ona skrajnie różne opinie od czytelników, to też jest ona dopiero drugą powieścią autorki. Warto na uwadze mieć to, że to początek jej drogi i pracy nad własnym stylem. Ja osobiście wierzę, że Pani Ewa ma ogromny potencjał do tego, żeby napisać nie tylko dobry, ale również ciekawy i wciągający thriller. Będę na taki czekała.
Wydawnictwo: Novae Res | Rok wydania: 2019 | Liczba stron: 358
Moja ocena: 6/10 | dobra
____________________________________________________________________________
* "Delirium" Lauren Oliver
** "Zatrutka" Ewa Przydryga
*** Coś spływa po kimś jak woda po kaczce - coś nie wywiera na kimś żadnego wrażenia,