Jak wskazuje powyższy tytuł podczas lektury tej książki przeniesiemy się w głąb wspomnień autora dotyczących jego dzieciństwa i młodości w powojennej Pile. Autor bardzo wnikliwie opisuje miejsce, w którym dane było mu żyć. Piła to jego ukochane miasto, i jak najbardziej odczuć możemy to w trakcie czytania tej biografii.
Z początku uznałam tę książkę za bardzo banalną i nie liczyłam nawet na to, że w trakcie czytania moje zdanie się zmieni. Dlatego zaskakujące było dla mnie to, jak z każdą kolejną stroną coraz bardziej dawałam się jej pochłonąć. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że kiedy przestałam od niej oczekiwać, to jej lektura stała się dla mnie przyjemna. Niestety z początku ciągle zapalała się w mojej głowie lampka grzmiąca, że "To już było!". Mimowolnie zaczęłam dedukować więc, co będzie dalej. Niestety moja intuicja nie zawiodła mnie i tym razem, bo jej fabułę udało mi się przewidzieć prawie, co do szczegółu. Zazwyczaj trudno szuka się zalet w przewidywalności, bo ona sama w sobie czyni czytanie po prostu nudnym. Dlatego kolejne zaskoczenie pojawiło się dopiero wtedy, kiedy ogarnął mnie smutek na widok ostatniej strony. Wiedziałam, że oto właśnie nadszedł już koniec tej historii, że czas już pożegnać się z jej bohaterami. To nie było łatwe, bo chciałabym go jeszcze więcej... Wszystko to ostatecznie mocno mnie zdziwiło. Mój odbiór tej książki nie jest dla mnie jasny. Z jednej strony chciałabym ją skrytykować, a z drugiej strony rozpływać się nad nią. Problem w tym, że nie potrafię zdecydować, co bardziej.
"Gdyby porównać ludzkie uczucia do muzyki, moje przypominałyby orkiestrę bez dyrygenta. Słychać wiele różnych dźwięków, lecz nie wiadomo, jak je zinterpretować ani jak ułożyć z nich zrozumiałą melodię." *
Fabuła tego romansu jest tak skrojona, że trudno jest ją opisać by nie zdradzić zbyt wiele. Skoro łatwo ją przewidzieć to też i oczywistym od razu się staje, że nie jest ona za bardzo skomplikowana. Dla jednych na pewno będzie to plusem, bo właśnie takich lekkich czytanek często szukają w letnie dni. Inni niekoniecznie jednak będą zadowoleni brakiem płomiennego romansu, który rozpaliłby ich zmysły do czerwoności. Niestety próżno tutaj go szukać, choć pięknej historii miłosnej nie brakuje. Nie ma bowiem romansu bez miłości. W nawet najgorszej sytuacji życiowej pojawia się w nim książę na białym koniu i wyzwala nas z ciemnej głębiny! Tym razem jest on wprawdzie bez konia, ale pod postacią przystojnego, wysportowanego Szkota, który jest triatlonistą i fizjoterapeutą równocześnie. No i też nie bez powodu moi kochani, nie bez powodu... Los główną bohaterkę potraktował bardzo srogo, w jednej chwili odbierając jej wszystko. Tak też jej się zdawało, aż nie zrozumiała, że zyskała dzięki temu milion nowych chwil. A z kim? Oczywiście, że ze Szkotem! Nie mogło być inaczej. Tak naprawdę to do ideału brakuje mu tylko kiltu. Jak więc widzicie sami, nie brakuje powtarzalności i utartych schematów. Ja tam chciałabym tak szarpnąć i wyrwać z ich tą historię, żeby zadziało się coś nieoczekiwanego, innego.
Dlaczego on nie jest zwykłym przeciętnym facetem? Co jest w nich takiego złego?
Trudno jednak się dziwić temu, że nie spotykamy ich zbyt często w rolach głównych bohaterów. Tak naprawdę pragniemy takich oderwanych często od rzeczywistości ideałów. Pięknych historii ze szczęśliwym zakończeniem, albo choć dobrą jego alternatywą. A może to właśnie prawdziwa miłość tworzy ideały i szczęśliwe zakończenia?
Po głębszym zastanowieniu się, docenicie jednak każdą z tych rzeczy, którą powyżej przedstawiłam w niezbyt korzystnym świetle. Otóż ta historia jest dokładnie taka, jaką być powinna. Uczy pokory i akceptacji dla życia takim, jakim ono jest. Pokazuje, że czasem jest źle a czasem dobrze. Nie ma tylko dobrych momentów. Są chwile smutku i chwile radości. Trzeba walczyć z przeciwnościami losu, ucząc się radzić sobie samemu. Nikt nie zrobi tego za nas. Nawet książę na białym koniu, czy niezwykły Szkot!
"- Jeżeli nie wiesz, co zrobić dla siebie, zrób coś dla innych." *
Ten cytat jest kwintesencją tej książki. I właśnie nim chciałabym zachęcić was do jej lektury. Bo to zwykły romans, ale z niezwykle mocnym przekazem. Czasem nasze życiowe porażki, czynią nas lepszymi ludźmi. Tylko od nas zależy to, jak i czy w ogóle będziemy starali się przetrwać. Czy będziemy walczyć o swoje szczęście, czy też poddamy się zaraz na starcie?
Wydawnictwo: Muza | Premiera: 17.07.2019 | Liczba stron: 416
Moja ocena: 6/10 | dobra
Za możliwość przeczytania dziękuję agencji Business & Culture.
________________________________________________________________
* "Milion nowych chwil" Katherine Center, przekład: Anna Rajca-Salata
Po niespełna 30 latach wreszcie mamy okazję przeczytać polskie wydanie książki Andrewa Neidermana pt. "Adwokat diabła". A to wszystko dzięki Wydawnictwu Vesper, którego wydania naprawdę cieszą oczy. Nie jest inaczej i tym razem, bo dostajemy nie tylko twardą oprawę ze świetną okładką, ale wewnątrz także niesamowite ilustracje autorstwa Krzysztofa Wrońskiego.